Wczoraj posta nie było bo był długaśny spacer z Nikusiem czyli bardzo fajnym rudym staffordschire bull terrierierem kumpeli. Słodziutki pies naprawdę no nie? Tu akurat ma sweet zdjęcie z poduszką we Wrocku tam gdzie moja kumpela mieszka. Zdjęcie ukradłam z fejsa chyba się nie obrazi. Tak czy siak zostałam wczoraj swoicie wymęczona w szkole i nie mówię to tylko o wfie(godzinny spacer szybkim krokiem po lesie. Pan ropień mówi au.) potem jeszcze lekcje i spacer z psiurkiem wariatem.
Ok tą cześć zamieszczoną wyżej pisałam chyba przedwczoraj nie wiem nie jestem pewna. Z resztą nie ma to większego znaczenia. Weekend pod znakiem spacerów z psem i alkoholizacji. Czwartek-zabieganie i wciągnięcie w anime + zmęczenie po lekcjach. Piątek znów spacerek z Nikiem i mały wypadzik ze znajomymi podczas którego spotkałam kumpla z gima i kumpelę. Ogólnie milusio było. No a wczoraj zaczęło się winobranie. Dziki tłum przewalający się deptakiem. Wszędzie wiara z piwem, fajkami tudzież innymi przyjemnościami. Do każdego monopolowego kolejka na pół chodnika albo i dłuższa. Prawie wszyscy chodzą najebani. We wszystkich ciemniejszych zakątkach mokro od szczyn, toitoie oblegane, toalety w klubach też. Jedna wielka impreza pod gołym niebiem. Tak będzie wyglądać Zielona Góra przez najbliższy tydzień począwszy od wczoraj. Oczywiście wieczorami. Bo w promieniach słońca to kulturka. Straganiki, oscypeczki, pierdółeczki, lunaparki, kupa hałasu, muzyczka, ręczne robótki i w ogóle takie tam pożeranie kasy. No ale nie ma to jak wielka impreza. Spotkałam i poznałam masę ludzi. Świetnie się bawiłam i na pewno jeszcze raz pojadę sobie tak o po godzinach, bo wiem, że na pewno będzie wesoło. Mam zamar zapolować jeszcze na kilka bransoletek i różnych takich pierdołek. Mam o tyle dobrze, że mam miesięczny i mogę sobie jeździć ile chcę. Taki tego plus. Teraz czas umierać nad zadaniami domowymi o których nawet nie wiem i wieloma innymi pierodłami. Wypadałoby wydrukować nowy plan lekcji i w ogóle... Nic mi się nie chce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz