2.10.2013
Tak bardzo wyjebane.
Mam lenia. Takiego mega dużego. I kompletny brak chęci by zacząć coś robić. Oczywiście robić w sensie produktywnym. Kolejny weekend pod znakiem zamulania przy kompie. Nie fajnie. Te dwa dni wolnego od szkoły nie wpłynęły na moje samopoczucie w jakikolwiek sposób. No oczywiście jeśli nie liczyć zaległości w matmie i angielskim. Ale czy to takie ważne? Zaczynam sceptycznie podchodzić do poniedziałków, może wcale nie są takie złe? I jakby tego było mało starzeję się nieubłaganie. 18 na karku za miesiąc niecały a wszystkim najbardziej przejmuje sie... babcia. Bo gotować trzeba, ciotki przyjadą, posprzątać, sranie w banie. Jakoś nie wierzę, że chrzestni pamiętają moją datę urodzin skoro nawet głupiego sms'a nie dostałam. Znaczy jasne, mój misiek ma zamiar przyjechać, ale ile z tego wyjdzie nie wiem. Średnio mi się podoba siedzenie w jednym miejscu z moim szczęściem i koszmarem. Na jakiekolwiek prezenty ze strony rodziny i tak nie ma co liczyć, bo kto kupi, za co, po co? Wyraziłam życzenie pt. tortu czekoladowy, taki jak co roku tylko trochę większy, może chociaż tyle się uda w co i tak powątpiewam sądząc po zapale mamuśki. Szkoda sensu o tym rozmyślać. Ogólnie to stan poniżej przeciętnej ze względu na twórczo zapchany nos, z przebłyskami dobrego humoru w godzinach popołudniowych w tygodniu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz